Przystępując do Szkoły Zarządzania Zmianą miałem wielką nadzieję, że stworzymy grupę osób, które w sposób maksymalnie profesjonalny będą wiedzieć i potrafić jak zarządzać zmianą. Pytania jakie się pojawiały (przynajmniej w mojej głowie) to: jak to zrobić, które metody są dobre, które z naszych doświadczeń możemy zaadaptować. Zaraz potem mogliśmy przeanalizować wyniki I Ogólnopolskiego Badania Zarządzania Zmianą i to dużo nam nie pomogło. To, co sprawiło przełom to udział Jarka i Wieśka, w warsztacie Lean Change Management. Odpowiedź była następująca: trzeba robić to zwinnie, pracować zgodnie z cyklem składającym się z Wglądu-Opcji-Eksperymentu.
I tu pojawiła się moja kolejna wątpliwość: czy rynek „kupi” eksperyment?
Długo myślałem nad tym by słowo eksperyment zamienić na inne, bardziej pewne i przyjazne, ale jak powiedział kiedyś B. Franklin „Pewne są tylko śmierć i podatki”.
Skoro tak, to: czy w takim razie eksperymenty funkcjonują w normalnym świecie i w świecie biznesu?
Eksperymenty – jest się czego bać?
Po zastanowieniu mogę przywołać masę przykładów, że nie boimy się eksperymentów. Teraz kilka z nich:
- Miałem za zadanie wprowadzić do sprzedaży czekoladę miętową z chrupkami. Kupiec miał wątpliwości. Zrobiliśmy test, czyli eksperyment.
- Firma pracowała nad nowym produktem. Normą było zrobienie „prototypu” i danie do spróbowania konsumentowi.
- Zatrudniam nowego pracownika. Umowę podpisujemy na czas próbny.
- Wydawca drukuje kolejną książkę na temat zmiany. Nie zmusza nikogo by kupował „kota w worku”. Udostępnia bezpłatnie fragment. Tu nawet eksperyment dla klienta
- Parzę espresso. Po 25 sek. powinienem otrzymać 25 ml. naparu z 7 g kawy. Jeśli wychodzi więcej to mielę ziarno drobniej. Jeśli mniej to mielę grubiej. Eksperyment
- Trafiam do winnicy z zamiarem kupna kilku butelek wina. Najpierw zamawiam degustacje.
- Jako trener zostaję zaproszony do przeprowadzenia próbki szkoleniowej.
- Na specjalnym torze jazdy na lotnisku na Bemowie sprawdzałem swoje możliwości wyprowadzenia z poślizgu samochód na ostrym łuku drogi. Zaczynałem od 30km/h i dodawałem ok 10km/h. Doszedłem do 75km/h.
„Moje” prawo Petera
Skoro eksperymenty praktykujemy tak powszechnie, to dlaczego część menadżerów może nie chcieć się na nie zgodzić? Szukają pewnych w 100% rozwiązań? Pewnie tak!
Przypomniałem sobie pewne powiedzenie: ludzie awansują tak długo, dopóki nie osiągną swojego poziomu niekompetencji – to moja wersja prawa L. J. Petera.
Czy to oznacza, że menadżerowie powinni mieć wśród swoich kompetencji umiejętność eksperymentowania i podejmowania ryzyka?
Dla niektórych tylko odpowiedź brzmi: „może tak”, ale dla mnie „na 100% tak”.
Być może tych niektórych menadżerów nie powinno być na swoich stanowiskach albo powinni zmienić swoje podejście do eksperymentowania?