Bajka czy nie bajka? O poszukiwaniu miejsca w życiu

Był raz sobie Janek, adept sztuk trenerskich, który właśnie opuścił szanowaną Szkołę Trenerów. Wyszedł z niej pełen energii, przekonany o umiejętnościach i pełen wiary w swoje możliwości. Szedł w świat z misją czynienia dobra, stwarzania ludziom najlepszych warunków do zdobywania nowych umiejętności i wiedzy. Wierzył w to, że kiedy tylko wyjdzie do ludzi ze swoimi pomysłami, to w mig zbierze się tłum chętnych, a on będzie mógł nieść oświecenie, a przy okazji zarobić na swoje utrzymanie.

Jakże wielkie spotkało go rozczarowanie. Okazało się, że ludzie nie przychodzili! Janek opracowywał coraz to nowe programy, wywieszał je na swojej ścianie, przybijał kolejne ogłoszenia do portalu wejściowego i nic się nie działo. W ten sposób popadał w coraz większą frustrację i zniechęcenie.

I tak mijał dzień za dniem:

  • Janek wymyślał kolejne szkolenia z kompetencji miękkich, z praktyk dla menedżerów, warsztaty z radzenia sobie ze stresem.
  • Publikował ogłoszenia,
  • Chodził na spotkania z innymi trenerami,

a czas mijał, zawartość mieszka z monetami się kurczyła. Zaczęło ich brakować właściwie na wszystko.

Janek zaczął nawet wieczorami wychodzić do pobliskiej karczmy by jakoś ukoić swoje zniechęcenie i lęk związany z niepewną przyszłością. Spotkał tam nieco starszego adepta sztuk trenerskich Tomasza, który już czas jakiś klientów zdobywał i nawet sukcesy odnosił. Ostatnio jednakże coraz gorzej mu się wiodło, bo na każdym rogu szkoła jakaś powstawała, a w niej konkurenci, którzy jeno cenę obniżali i w ten sposób klientów zaczęło być mniej i mniej.

Tomasz i Janek w trakcie długich wieczorów, spędzonych na narzekaniu w końcu doszli do wniosku, że potrzebują poszukać czegoś, co da im szansę aby od pozostałych trenerów się odróżnić. W ich dyskusjach ciągle przewijał się temat zmiany, bo to i sytuacja u klientów się zmieniała i pojawiały się coraz to produkty , coraz barwniejsze opakowania , pojawiali się i znikali konkurenci. Klienci coraz więcej oczekiwali. To wszystko naprowadziło ich na myśl, że warto się tym tematem zająć.

Pewnego dnia, gdy już przeglądali zwoje z informacjami o mistrzach w dziedzinie zarządzania zmianą i prawie zgodzili się, do którego z nich uderzyć, by nowe umiejętności zdobyć, aby potem móc je szerzyć wśród ludu, do ich rozmowy przyłączył się, przysłuchujący sie ich rozmowie od jakiegoś czasu Zenon.

Zenon był Adeptem szkoły trenerów zmiany klasycznej. Gdy usłyszał swoich sąsiadów powiedział im, że pomysł mają jak najlepszy, jednak…

I tu popłynęła opowieść o tym, jak stosując swoje wyuczone techniki zarządzania zmianą nauczał menedżerów i pomagał im przeprowadzać ich biznesy przez zmianę. Wszystko z początku układało się znakomicie ale w którymś momencie , gdy kolejny proces zmiany zakończył się niepowodzeniem, w serce Zenona wkradła się niepewność. Czy to czego go nauczono oraz co sam innym opowiadał ma wartość?

Całe procesy, które realizował były bowiem bardzo powolne i ciężkie, i trudno było przy ich pomocy nadążać za zmianami otoczenia. Wszyscy trzej po tych słowach popadli w zniechęcenie i zrezygnowani wyszli z karczmy.

Nagle naprzeciwko ich oczu stanął drogowskaz z napisem Change Masters, a pod spodem dopisek “Uczymy jak wygrywać będąc zwinnym”. Każdy z nich słyszał o wykorzystaniu zwinności w innych dziedzinach życia i dlatego postanowili udać się do szkoły Change Masters i dowiedzieć się czegoś więcej o sztukach tam wykładanych i ćwiczonych.

Change_Masters-logo

Następnego dnia nasi trzej trenerzy spotkali się u bramy szkoły Change Masters. Gdy weszli do środka i popatrzyli na techniki, gdy zobaczyli Mistrzów Zwinnej Zmiany w działaniu, oraz gdy zobaczyli jak dzielą się oni swoimi wiedzą i umiejętnościami, to już wiedzieli, że to jest to miejsce, że to jest szkoła, której ukończenie da im satysfakcję z pracy, zapewni przewagę nad adeptami sztuk trenerskich z innych szkół i co nie najmniej ważne zapewni im godziwe zarobki.

Zgłosili się więc zaraz do szkoły i rozpoczęli trening.

Nie było łatwo, technik było mnóstwo, a to tworzenie opcji i ich weryfikacja , potem chaos i to jak go wykorzystać i w dobrze przełożyć w czym pomocna im była lekcja ze szkoły mistrzyni Satir, dużo też było o tym, jak innych do zmiany zachęcić tak by drużynę , wspólnym celem stworzyli i samodzielnie do ważnej inicjatywy podążali. Dowiedzieli się też jak przewodzić drużynie by tak właśnie działała. Różne to były techniki, niektóre wizualizacją zwane były, inne coachingiem lub mentoringiem. Na koniec nauki przyszedł wreszcie czas na zdanie egzaminu na Trenera Zwinnego Zarządzania.

 

A co było potem? No cóż, poszli w świat i wiedzą się dzielili. Do bogacenia się swojego miasta i kraju się przykładali, a sami wielką satysfakcję i godziwe pieniądze zdobyli.

 

Udostępnij na: